Kopalnia Bitcoinów zarabia na… sprzedaży prądu
Na rentowność kopalni kryptowalut wpływa koszt energii elektrycznej oraz cena wydobywanej waluty. Okazuje się jednak, że można też zarabiać, gdy… prądu brakuje. Tak właśnie radzi sobie kopalnia Layer1 z Teksasu.
Kopalnia zlokalizowana jest w zachodnim Teksasie, gdzie jest bardzo gorąco. W związku z tym jest tam też duży pobór prądu. Gdy wieje wiatr, nie ma z tym kłopotu, bo nie brakuje tam elektrowni wiatrowych, które doskonale uzupełniają niedobory sieci. Gdy jednak jest bezwietrzna pogoda, co zdarza się dość często, cena megawatogodziny rośnie skokowo i przekracza nawet 200 USD. I wtedy właśnie zaczyna się zarabianie na prądzie kopalni kryptowalut.
Firma miliardera Petera Thiela po uzgodnieniu z zarządcą sieci elektrycznej, wyłącza wszystkie koparki na kilkadziesiąt minut w najbardziej newralgicznych dla regionu momentach. Prąd wcześniej gromadzi jednak w bateriach, w których może go długo przechowywać. Są one też na bieżąco uzupełniane, by kopalnia mogła działać bez przerwy, nawet gdy będzie awaria i brak prądu. Okazuje się jednak, że są dni, kiedy bardziej opłaca się wyłączyć koparki i sprzedać do sieci prąd z baterii. Zysk jest z tego podwójny.
Płacą nam za wykopywanie Bitcoinów
Layer1 sprzedaje prąd z nawet siedmiokrotnym przebiciem. Głównie dzięki temu, że może gromadzić w bateriach energię z farm wiatrowych, która podczas normalnej produkcji zapewnia 15% jej zapotrzebowania. Oczywiście wybiera okresy, w których cena megawatogodziny jest najwyższa. Z reguły zbiega się to z najwyższą temperaturą, co zmniejsza też rentowność wydobywania kryptowalut, ze względu na konieczność zapewnienia koparkom odpowiedniego chłodzenia.
„Gdy cena prądu skokowo rośnie, bardziej opłaca nam się wyłączyć koparki, które dzięki temu się szybko i za darmo ochłodzą, a prąd po prostu sprzedać. W gruncie rzeczy wychodzi wtedy na to, że płacą nam za produkcję Bitcoinów„ – mówi w wywiadzie dla Bloomberga prezes i założyciel farmy Layer1 Alexander Liegl.
Kolejna inwestycja za 320 tys. USD
Nie ma w tym jednak żadnego przypadku, ani zrządzenia losu. Już podczas projektowania i budowy tej kopalni kryptowalut założono, że będzie ona miała prywatną farmę wiatrową, która będzie odsprzedawać nadwyżki energii. Zwłaszcza, że podczas najcieplejszych miesięcy w Teksasie chłodzenie koparek kosztuje tak dużo, że czasem koszty stają się zbyt duże i wydobywanie kryptowalut przestaje być opłacalne.
Mimo tego zabezpieczenie w postaci dywersyfikacji przychodów, kryptokopalnia Layer1 cały czas się rozwija i do 2022 roku chce odpowiadać już nawet za 30% łącznego hashrate sieci Bitcoin. W najbliższym czasie planuje też przeznaczyć na inwestycje 320 tys. USD. Pozwoli to na zakup 50 kolejnych jednostek mogących produkować 100 megawatów energii oraz wykopać 27 BTC każdego dnia. Albo wyłączyć prąd i zarobić na tym jeszcze więcej – korzystając z większego popytu i rosnącej ceny energii.
Idealne połączenie. Nie dziwne, że gość jest milionerem, skoro potrafi zarabiać na wydobywaniu BTC nawet jak nie ma prądu. Szacun